wtorek, 26 kwietnia 2016

O KURZE DOMOWEJ

Zawsze, gdy ktoś mnie pyta, czym się zajmuje albo czy pracuje odpowiadam (sama nie wiem dlaczego), że siedzę w domu (co tak naprawdę z dosłownym "siedzeniem na dupce" nie ma nic wspólnego, bo w ciągu dnia siedzę tylko przy posiłkach i to nie wszystkich i nie zawsze) dodając później, że zajmuje się dziećmi i domem (chyba po to, żeby usprawiedliwić swoje nic nie robienie)

Nie mam tego czegoś, co powinna mieć dobra gospodyni domowa, tego zmysłu smaku.
Nie lubię gotować ani piec, bo rzadko kiedy coś mi wychodzi.
Przeważnie to co zrobię smakuje tylko mi, no i czasem dzieciom.
Mąż ogólnie lepiej gotuje, no ale tak wyszło, że to na mnie spadł ten obowiązek (nieraz mąż też coś upichci. PRZYZNAJE!!!!)

Jak już pisałam, mężowi sporadycznie smakuje to co zrobię.
Przeważnie jest
·         za trawiaste (czyli źle doprawione bądź wcale),
·         za rzadkie (jeśli chodzi o zupy),
·         bywa jeszcze mdłe i bez smaku. 

Miło jest czasem usłyszeć np. od dzieci, że pyszną zupę zrobiłam.
Od razu nabieram chęci do gotowania.
A skoro najczęściej tak jest, że nikomu nie smakuje to co zrobię na obiad, to po co stawać na rzęsach i eksperymentować w kuchni?
Lepiej zrobić naleśniki albo kotlety.
I tak co tydzień!!!
Do porzygania.



W sprzątaniu jestem dobra.
Zwłaszcza jak spodziewamy się gości.
Przypominają mi się wtedy wszystkie odcinki Perfekcyjnej Pani Domu, więc wycieram z kurzu i myje zawzięcie wszystkie zakamarki, jakby co najmniej miała nas odwiedzić Małgorzata Rozenek :P
W końcu, nigdy nie wiadomo gdzie zechcą pozaglądać goście, gdy zniknę na chwilę w kuchni albo z młodszą córką w toalecie :D


I tak mi mija godzina za godziną,
dzień za dniem,
tydzień za tygodniem...

A ja siedzę w domu i nic nie robię
tylko czasem umyje naczynia,
ugotuje coś (niedobrego oczywiście),
posprzątam łazienkę,
poodkurzam,
umyje podłogi,
pościeram kurze,
nastawie jedno pranie, dwa, czasem trzy jednego dnia,
czasami też coś poprasuje,
umyje okna,
zmienię firanki
albo pościel
a międzyczasie zajmuje się dziećmi.

Młodszej córce trzeba codziennie
dać śniadanie,
ubrać,
umyć zęby,
co jakiś czas posadzić na toaletę (bo zdarza jej się zapominać, że chce jej się siusiu),
dać zupę,
położyć spać w dzień ,
dać drugie danie,
włączyć ulubioną bajkę,
wyciągnąć klocki lub puzzle, a później oczywiście po niej poskładać porozrzucane zabawki,
dać jogurt lub owoc na deser,
wykąpać  wieczorem,
ubrać w piżamkę,
dać kolację,
umyć zęby
i położyć spać.

Strasznej trzeba przygotować jedzenie (śniadanie i coś do szkoły),
odprowadzić ją na lekcje,
po lekcjach ja odebrać,
dać obiad,
pomóc odrobić zadanie domowe
i sprawdzić czy wszystko spakowała do szkoły na następny dzień
a ponadto odpowiedzieć na tysiące pytań jakie zadają nasze dzieci!!!!

Nie wspomniałam jeszcze o chwilach, kiedy któraś dziewczynka jest chora i kilka razy w ciągu dnia, a także niekiedy w nocy trzeba podawać leki, przebierać mokre ciuchy, a nawet pościel albo gdy któraś wymiotuje. Wtedy prawie w ogóle nie śpię czuwając żeby na czas zdążyć z miska, chusteczkami nawilżanymi i wodą do picia.

Zastanawiam się tylko czasami dlaczego jestem taka zmęczona po całym dniu NICNIEROBIENIA!!!
http://www.milionkobiet.pl/wyniki-konkursow/kura-domowa-to-ja,10616,1,a.html
Ps. A tak apropos załączonej fotki, to każdy facet chciałby, aby jego kobieta tak właśnie wyglądała podczas sprzątania, do tego żeby zawsze była miła i uśmiechnięta, a po całym dniu chętnie baraszkowała z nim w łóżku.
Z doświadczenia i opowieści innym kobiet - matek wiem, że rzeczywistość tak NIE WYGLĄDA!!!!

Ps2. Ale marzyć im nikt nie zabroni :)


Miłego dnia:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz