Zawsze, gdy ktoś mnie pyta, czym się zajmuje albo czy pracuje
odpowiadam (sama nie wiem dlaczego), że siedzę w domu (co tak naprawdę z
dosłownym "siedzeniem na dupce" nie ma nic wspólnego, bo w ciągu dnia siedzę
tylko przy posiłkach i to nie wszystkich i nie zawsze) dodając później, że
zajmuje się dziećmi i domem (chyba po to, żeby usprawiedliwić swoje nic nie robienie)
Nie mam tego czegoś, co powinna mieć dobra gospodyni domowa, tego zmysłu smaku.
Nie lubię gotować ani piec, bo rzadko kiedy coś mi
wychodzi.
Przeważnie to co zrobię smakuje tylko mi, no i czasem
dzieciom.
Mąż ogólnie lepiej gotuje, no ale tak wyszło, że to na mnie
spadł ten obowiązek (nieraz mąż też coś upichci. PRZYZNAJE!!!!)
Jak już pisałam, mężowi sporadycznie smakuje to co
zrobię.
Przeważnie jest
·
za trawiaste (czyli źle doprawione bądź wcale),
·
za rzadkie (jeśli chodzi o zupy),
·
bywa jeszcze mdłe i bez smaku.
Miło jest czasem usłyszeć np. od dzieci, że pyszną zupę
zrobiłam.
Od razu nabieram chęci do gotowania.
A skoro najczęściej tak jest, że nikomu nie smakuje to co
zrobię na obiad, to po co stawać na rzęsach i eksperymentować w kuchni?
Lepiej zrobić naleśniki albo kotlety.
I tak co tydzień!!!
Do porzygania.
W sprzątaniu jestem dobra.
Zwłaszcza jak spodziewamy się gości.
Przypominają mi się wtedy wszystkie odcinki Perfekcyjnej
Pani Domu, więc wycieram z kurzu i myje zawzięcie wszystkie zakamarki, jakby co najmniej
miała nas odwiedzić Małgorzata Rozenek :P
W końcu, nigdy nie wiadomo gdzie zechcą pozaglądać goście,
gdy zniknę na chwilę w kuchni albo z młodszą córką w toalecie :D
I tak mi mija godzina za godziną,
dzień za dniem,
tydzień za tygodniem...
A ja siedzę w domu i nic nie robię
tylko czasem umyje naczynia,
ugotuje coś (niedobrego oczywiście),
posprzątam łazienkę,
poodkurzam,
umyje podłogi,
pościeram kurze,
nastawie jedno pranie, dwa, czasem trzy jednego dnia,
czasami też coś poprasuje,
umyje okna,
zmienię firanki
albo pościel
a międzyczasie zajmuje się dziećmi.
Młodszej córce trzeba codziennie
dać śniadanie,
ubrać,
umyć zęby,
co jakiś czas posadzić na toaletę (bo zdarza jej się
zapominać, że chce jej się siusiu),
dać zupę,
położyć spać w dzień ,
dać drugie danie,
włączyć ulubioną bajkę,
wyciągnąć klocki lub puzzle, a później oczywiście po niej poskładać
porozrzucane zabawki,
dać jogurt lub owoc na deser,
wykąpać wieczorem,
ubrać w piżamkę,
dać kolację,
umyć zęby
i położyć spać.
Strasznej trzeba przygotować jedzenie (śniadanie i coś do
szkoły),
odprowadzić ją na lekcje,
po lekcjach ja odebrać,
dać obiad,
pomóc odrobić zadanie domowe
i sprawdzić czy wszystko spakowała do szkoły na następny
dzień
a ponadto odpowiedzieć na tysiące pytań jakie zadają nasze dzieci!!!!
a ponadto odpowiedzieć na tysiące pytań jakie zadają nasze dzieci!!!!
Nie wspomniałam jeszcze o chwilach, kiedy któraś dziewczynka jest chora i kilka razy w ciągu dnia, a także niekiedy w nocy trzeba podawać leki, przebierać mokre ciuchy, a nawet pościel albo gdy któraś wymiotuje. Wtedy prawie w ogóle nie śpię czuwając żeby na czas zdążyć z miska, chusteczkami nawilżanymi i wodą do picia.
Zastanawiam się tylko czasami dlaczego jestem taka zmęczona
po całym dniu NICNIEROBIENIA!!!
Ps. A tak apropos załączonej fotki, to każdy facet chciałby, aby jego kobieta tak właśnie wyglądała podczas sprzątania, do tego żeby zawsze była miła i uśmiechnięta, a po całym dniu chętnie baraszkowała z nim w łóżku.
Z doświadczenia i opowieści innym kobiet - matek wiem, że rzeczywistość tak NIE WYGLĄDA!!!!
Ps2. Ale marzyć im nikt nie zabroni :)
Miłego dnia:*
| http://www.milionkobiet.pl/wyniki-konkursow/kura-domowa-to-ja,10616,1,a.html |
Z doświadczenia i opowieści innym kobiet - matek wiem, że rzeczywistość tak NIE WYGLĄDA!!!!
Ps2. Ale marzyć im nikt nie zabroni :)
Miłego dnia:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz