Miałam sen.
Nie dzisiejszej nocy.
7 lat temu.
Byłam wtedy w ciąży z pierworodną.
Śniło mi się, że moje dziecko miało wypadek.
Nie pamiętam czy dziecko było w samochodzie, czy w wózku, ani w jakim wieku było.
Pamiętam, że wpadło do wody. Zimnej i ciemnej.
Pamiętam, że później chodziłam po cmentarzu, który był na jakiejś górce i rozpaczliwie szukałam grobu.
Obudził mnie wtedy mąż bo płakałam przez sen.
Od tamtego momentu bałam się, że to jakiś zły znak dla dziecka, ostrzeżenie dla mnie.
Mój pierwszy poród nie był jakiś dramatyczny.
Później zajęta byłam opieką nad córką i jakoś o tym nie myślałam.
Po jakimś czasie zdecydowaliśmy się na drugie dziecko i wróciły wspomnienia o tamtym śnie, a wraz z nimi obawy.
Do dziś mam noce, kiedy nie mogę zasnąć. Przewracam się z boku na bok i chociaż nie chce, to i tak to wszystko do mnie wraca.
Aż dziwne jest, że po tylu latach pamiętam ten sen i że tak często wracam do niego wspomnieniami.
Mam nieraz tak, że pewne sytuacje dzieją się w moim życiu po dwa razy - tzw. deja vu.
Boję się, że pewnego dnia powtórzy się sytuacja z mojego snu tylko w realu.
Wiem, że głupia jestem.
Po prostu nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jeśli jest wszystko dobrze, to taka sytuacja nie może trwać wiecznie i któregoś dnia stanie się coś złego.
Tak jak balon, który się rozciąga podczas nadmuchiwania i kiedyś musi pęknąć.
http://minionek777.pinger.pl

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz