Spokojnych Świąt Wielkanocnych, oddechu, odpoczynku...
Takie życzenia składałam i dostawałam przez ostatnie dni.
Ale wiecie co?
To wszystko to puste słowa.
Gówno-prawda!
Bullshit
Nie jetem perfekcyjną panią domu, mało gotuję, prawie nie piekę.
Na każde święta jeździmy do mojej mamy i do teściowej ale mimo to, zawsze jest coś do zrobienia, przygotowania.
Po takim maratonie + praca zawodowa + kościelne obrzędy + pakowanie torby i tysiąca wieszaków z ubraniami na wyjazdy padam na pysk i wcale nie są to święta pełne odpoczynku, oddechu i spokoju.
Zawsze wychodzimy z domu z nerwami i krzykiem.
Zawsze na ostatnią chwilę albo nawet już spóźnieni.
Zawsze pieczenie świątecznych ciasteczek połączone jest z biadoleniem, że więcej nie będą ze mną ich robić (to już chyba można podciągnąć pod rodzinną tradycję).
Czasem ciasto nie wyjdzie.
Innym razem ciasteczka za twarde.
Jedzenia zawsze za dużo.
Brzuch boli.
Oczy pieką z niewyspania.
W tym roku święta tylko u teściowej bo mama nadal walczy z półpascem.
Pogoda dopisała
Spaceruję z dziećmi szwagierki i swoimi.
Jest pięknie.
Ciepło.
Ale brakuje mi tego odpoczynku.
Tego zwolnienia i oddechu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz