środa, 20 lipca 2016

ROCZNICOWE WSPOMNIENIA

Wczoraj obchodziliśmy z mężem 8 rocznicę ślubu.
Z tej okazji pozwolę sobie na małe podsumowanie tego minionego czasu.
Zamykam oczy i wracam myślami do tamtego dnia....
Pogoda była kapryśna. Było ciepło (jak na lipiec przystało), słonecznie ale nie obyło się bez deszczu. Pamiętam zdanie, które kilkakrotnie powtarzałam ubierając się w domu do ślubu,  nerwowo zerkając za okno i obserwując padający (choć trafniejsze byłoby określenie ulewny) deszcz. Brzmiało ono "najważniejsze, że nie pada"!!!!  Byłam mocno zestresowana. Nawet teraz, gdy wspominam to wszystko mam to samo uczucie w żołądku.
Przyznam, że nie zdawałam sobie sprawy, z tego jak wygląda życie w małżeństwie i co mnie (nas) czeka, ale wierzyłam w to, że będziemy razem szczęśliwi i że niezależnie od tego co i jak będzie to wszystko przetrwamy.

Przed ślubem miałam wątpliwości.
Oj miałam!!!!
Przez chwilę się nawet przestraszyłam, że chyba nie dam rady tak na zawsze i mimo, że miałam chwilę zawahania to odkąd poznałam swojego obecnego męża nie opuszczało mnie dziwne wrażenie, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Poszłam więc za głosem serca.
Czy żałuję? Hmmm...
Muszę się przyznać bez bicia, że czasem mieliśmy przez te 8 lat przejściowe kłopoty. Były dobre i źle chwile i dni. Zdarzało mi się pomyśleć albo powiedzieć, że żałuję swojej decyzji sprzed lat. Natomiast nigdy nie żałowałam tego, że jestem matką.

Chciałam wrócić jeszcze do chwili kiedy szykowałam się w domu do ślubu. Były ze mną prawie wszystkie przyjaciółki. Większość z nich jest mi bliska do dziś.
W tym momencie chciałam Wam podziękować za obecność, wsparcie i wspólnie spędzone chwile, te sprzed ślubu i te z minionych 8 lat. Dzięki Wam patrząc wstecz myślę "kurde ale ja  mam zaje...te wspomnienia!!!!".

Patrząc teraz na zdjęcia ze ślubu jest wiele rzeczy, które bym zmieniła. Inna suknia, inne buty, inna fryzura, inni goście (była osoba której wolałabym nie zapraszać!!!), inny plener, więcej bym jadła (bo chyba niczego w dniu ślubu nie zjadłam poza tortem oczywiście) i więcej bym się bawiła.
Jednego bym tylko nie zmieniła. Męża.
Wiem, że czasem na niego narzekam ale w końcu mogłam trafić gorzej 😜
Nie jest ideałem (bo kto nim jest?), zdarzało się, że zranił mnie nie raz ale kocham go.
Ja w końcu też święta nie jestem.

Rocznicy ślubu nie spędzaliśmy jakoś szczególnie.
Ot tak po prostu RAZEM.
Przez dzień każdy miał swoje sprawy, a wieczorem gdy dzieci poszły spać wypiliśmy drinka, pooglądaliśmy film i mieliśmy coś jeszcze w planach ale sen mnie zmorzył po alkoholu 😜
I tak właśnie minęła nasza 8 rocznica ślubu.
Koniec.
      http://w-kartki.eu/2942_ekartka_osma_rocznica_slubu.html

środa, 13 lipca 2016

CHWILA GROZY

To była sobota.
Jak co wieczór szykowałam młodą do spania.
Podczas mycia zębów w łazience zaczęła się bawić gryząc szczoteczkę, którą usiłowałam umyć jej zęby. Oczywiście puściły mi nerwy i po kilku upomieniach szczeliłam ją po ręcę.
Zaczął się płacz (czego ja durna mogłam się domyślić), a że miała buzię pełną piany zaczęła się krztusić.
Nie pomogły prośby ani krzyki.
Ciągle płakała, co uniemożliwiało mi wypłukanie jej tej cholernej pasty. 
Do akcji wkroczył mój mąż, który zacząć podawać jej wodę do płukania kiedy ona niby już nie płakała, ale łapczywie wciągała powietrze i wtedy stało się...
Młoda zakrztusiła się wodą.
Zaczęła kaszleć, wymiotować.
Gdy się chwilę uspokoiła, znowu dał jej wodę do przepłukania buzi i zaczęło się od nowa. 
To był jakiś koszmar!!!!
Gdy się wreszcie skończył, młoda była zmęczona i spłakana więc szybko się położyła. 
Leżałam razem z nią i żałowałam tego co się stało!!!!
Wiem, że to wszystko moja wina, że ta cała niepotrzebna sytuacja wydarzyła się tylko i wyłącznie przeze mnie!!!!

Gdy tak leżała obok mnie przypomniał mi się artykuł, który czytałam jakiś czas temu o wtórnym utonięciu.
W skrócie chodzi o to, że gdy dziecku dostanie się woda do płuc to mimo, że ją odkaszle i na pierwszy rzut oka może się wydawać, że wszystko jest w porządku to woda podrażna narządy, powodując obrzęk płuc i może zakończyć się śmiercią.
Gdy młoda zasnęła zaczęłam szukać informacji w necie.
Po przeczytaniu tego artykułu
http://m.onet.pl/styl-zycia/kobieta/dziecko,brmbt5 byłam już zestresowana.
Przeczytałam jeszcze jakie są objawy i co powinno mnie zaniepokoić podczas obserwacji dziecka.
Napisane było, że proces wtórnego usunięcia może trwać nawet do 72h, a w tym czasie dziecko bądź osoba może być senna, lekko otumaniona, wyczerpana, może wystąpić ból w klatce piersiowej, problemy z oddychaniem, a gdy dodatkowo pojawia się kaszel bądź gdy w momencie zachłyśnięcia wodą doszło do wymiotów to należy niezwłocznie udać się do szpitala.
Już wpadłam w panikę, a gdy z pokoju dziewczynek dobiegł mnie kaszel młodej ręce mi się rozszerzęsły, a nogi zrobiły się jak z waty.
Zastanawiałam się nerwowo nad tym czy jechać czy nie jechać do szpitala.
Jedyna rzeczą,  która powstrzymywała mnie przed wizytą w szpitalu był fakt, że młoda od kilku dni miała katar, który uniemożliwiał jej swobodne oddychanie podczas snu i towarzyszył temu również kaszel.
Spałam z nią całą noc (o ile to można w ogóle nazwać spaniem).
Czuwałam z latarką w ręku i przy każdym kaszlnięciu, chrapnięciu i obrocie na inny bok zrywałam się świecąc latarkę, sprawdzając czy oddycha i czy wszystko jest ok.
To była jedna z najgorszych i najdłuższych nocy jakie pamiętam.
Nigdy jeszcze tak się nie bałam.
Modliłam się i płakałam na zmianę, prosząc Boga, żeby nic się jej nie stało.
Rankiem obudziłam się wdzięczna Bogu, za to, że ta noc wreszcie się skończyła i że młoda ma się dobrze. Moja czujność jednak była wzmożona jeszcze przez najbliższe 48 godzin.
Tak naprawdę odetchnęłam z ulgą dopiero we wtorek wieczorem po upływie 72h od tego wydarzenia.
Pisząc dziś ten wpis wszystko do mnie wróciło.
Znowu zrobiło mi się gorąco i słabo, a żołądek podszedł mi do gardła tak jak wtedy w sobotę.
Nie wiem czy podczas mycia zębów też może dojść do wtórnego utonięcia.
Może nie, może niepotrzebnie panikowałam, ale przeżyłam wtedy chwile grozy i byłam przerażona.
Od tamtego dnia przy myciu zębów jestem bardzo ostrożna, a do wody mam zupełnie inne podejście.
http://dompelenpomyslow.pl/index.php/czym-jest-wtorne-utoniecie-dziecka/

sobota, 9 lipca 2016

MARZY MI SIĘ...

Marzy mi się dom, taki z ogrodem, placem zabaw, duża ilością trawy i otwartą przestrzenią do rozkładania namiotu i basenu w lecie, do gry w piłkę i wielu zabaw na świeżym powietrzu. 

Chciałabym, aby było w nim zawsze pełno gości, zarówno tych zaproszonych, jak i tych wpadających bez zapowiedzi. 

Marzy mi się taras albo altanka, gdzie jedzenie smakowało by lepiej niż w domu, gdzie mogłabym delektować się ciepła kawą patrząc na bawiące się szczęśliwe i bezpieczne dzieci.

Wieczorami siadałabym w ogrodzie, by napawać się widokiem rozgwieżdżonego nieba.

Oj marzy mi się..... marzy!!!!!!
Bo kto mi zabroni 😜
http://bi.gazeta.pl/im/2/6155/z6155782Q,Grupy-roslin-ozdobnych-rozmieszczono-na-obrzezach.jpg

Ps. Jeśli chodzi o zdjęcie, to nie do końca o to mi chodziło, ale nic innego nie odnalazłam. Widać, nikomu jeszcze nie udało się stworzyć mojego idealnego ogrodu 😜

sobota, 2 lipca 2016

WYZWANIE

Młoda idzie od września do przedszkola. Już mam stresa, na samą myśl o tym.
Na pewno będzie dużo płaczu.
Boję się, że nie wytrzymam tego i będę rozważać rezygnację z przedszkola :(

Z pierworodną nie miałam problemu. Nigdy mi nie płakała, nie narzekała i nie błagała mnie o to, bym pozwoliła zostać jej w domu.
Mam wrażenie, że z młodszą nie pójdzie mi tak łatwo.

Ja nie chodziłam do przedszkola. Mama zaprowadziła mnie tylko raz. Trzymałam się kurczowo jej nogi i zalewając się łzami prosiłam, żeby mnie nie zostawiała.
Mama płakała razem ze mną.
Zabrała mnie ze sobą do pracy i tak już zostało. Prowadziła własną działalność (sklep meblowy). Pamiętam jak chowałam się w szafach, przybijałam pieczątki i wypełniłam stare, niepotrzebne mamie dokumenty.
W końcu i tak musiałam iść do przedszkola - do zerówki, ale wtedy byłam starsza i przedszkole już mnie nie przerażało, tak jak w wieku 3 lat.

Póki co są wakacje, a mnie czeka nie lada wyzwanie, a nawet dwa.

Po 1
Muszę sprawić, żeby moje dziecko (które ze smoczkiem się nie rozstaje, ze smoczkiem śpi, ogląda bajki, maluje, tańczy i mówi) pożegnało się z pypą, cumelkiem, moniem (czy jak Wy tam na smoczek mówicie) albo korzystało z niego tylko do spania nocnego.

Po 2
Młodej do spania zarówno w nocy jak i w dzień dm drzemki zakładałam pieluszkę tzw pampersa. A pieluszek w przedszkolu nie akceptują, więc trzeba nauczyć ją spania bez.

Takie oto zadania przede mną.
To z pampersem nie jest trudne. Muszę pamiętać tylko, żeby zrobiła siusiu przed i po drzemce.
Gorzej będzie rozstać się ze smoczkiem (np z czasie drzemki, w kościele lub kiedy będzie śpiąca i marudna).
No ale jakoś musimy to zrobić :)

http://www.mojbobas.com/smoczek-anatomiczny-0-6m-canpol-i34.html

piątek, 1 lipca 2016

O WIELKIEJ OCHOCIE NA PAPIEROSA!!!!

Nigdy nie paliłam nałogowo. 
Robiłam to bo taka była moda, bo koleżanki paliły i dla towarzystwa.
Nigdy nie lubiłam smaku papierosa w ustach i tego zapachu z buzi, a przede wszystkim nienawidziłam palić w samotności!!!
Za to papieros w dobrym towarzystwie smakował fantastycznie.
Wtedy jakby mniej śmierdziało z  buzi i smak dymu papierowego był jakiś inny, lepszy:)



Na studiach (czyli dawno temu) paliłam w zasadzie tylko w weekendy, kiedy miałam zjazdy:) Z niecierpliwością czekałam każde
1.5 godziny,  żeby zaraz po skończonych wykładach bądź ćwiczeniach lecieć ze znajomymi na papieroska.
Nie przeszkadzało mi nawet zimno, wiatr, padający nieraz deszcz czy śnieg.
A te rozmowy prowadzone podczas palenia!!!
BEZCENNE!!!!


Nadal jestem osobą niepalącą, ale czasami mam ogromną ochotę na papierosa zwłaszcza na takiego w dobrym towarzystwie:)

http://wonderfulday.blog.onet.pl/2011/03/13/palace-dziewczyny-oo1/