środa, 20 czerwca 2018

HISTORIA PEWNEJ KOBIETY


Długo zastanawiałam się czy mogę o tym napisać.
Postanowiłam jednak, że zrobię to.
Opowiem Wam historię z życia mojej koleżanki,  którą niedawno od niej usłyszałam.
Opisuję wszystko za jej zgodą oczywiście i ku przestrodze...

Przedstawiam Wam pewną kobietę. W sierpniu tego roku będą z mężem obchodzili 10 rocznicę ślubu. Układa im się jak większości małżeństw, raz lepiej, raz gorzej. Jednak ona od 10 lat żyje z wyrzutami sumienia. I przez te 10 lat nie było ani jednego dnia, żeby nie myślała o tym, co robiła przed laty i żeby tego nie załowała.
To był przełom maja i czerwca. Trwały przygotowania do ślubu. Dopinali wszystkie załatwienia, jak to sie mówi, na ostatni guzik.
I pech chciał, że właśnie wtedy na jej drodze pojawił się inny mężczyzna. Zaczęło się od przypadkowych spotkań, potoku komplementów, ciepłych słów. Zrobiło jej się miło, wiedząc że ktoś jeszcze zrwaca na nią uwagę. Przypomniały jej się czasy, gdy zwracał się tak do niej na początku ich znajomości, jej narzeczony. Teraz po kilku latach bycia w związku rzadko słyszała, takie słowa.
Wtedy zaczęły pojawiać się wątpliwości. Czy dobrze robi wychodząc za mąż ? Czy to odpowiedni mężczyzna, ten jedyny? Przecież całe dotychczasowe życie marzyła o księciu z bajki, takim idealnym.
Czy będzie z nim szczęśliwa?
Narzeczony dużo pracował, wyjeżdżał na szkolenia, delegacje więc ona miała dużo czasu na myślenie.
Coraz częściej też kręcił się koło niej, ten drugi facet. Niby przelotem, niby tylko na słowo, niby służbowo ale coraz czesciej odwiedzał biuro, w którym pracowała.
Zdarzył się przypadkowy dotyk ręki, ramienia, włosów. No wiecie.... zupełnie tak, jak to bywa w filmach, bądź książkach o miłości.
Wszystko to sprawiało, że zamiast skupić się na ślubie, myślała tylko, o tym mężczyźnie.
W pewien czerwcowy dzień, gdy w biurze była już sama i właśnie szykowała się do wyjścia zobaczyła go w drzwiach. Przyjechał po jakieś dokumenty, które musiała dla niego znaleźć w archiwum. Poszła razem z nim i wtedy nastąpiła lawina zdarzeń, które od tamtej pory do dzisiejszego dnia gryzą jej sumienie i nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Zaczęło się od ciepłego oddechu na jej szyi, gdy stał za nią i zaglądał jej przez ramię. Z każdą chwilą był coraz odważniejszy i na więcej sobie pozwalał. Dotknął ustami jej odsłoniętego ramienia, pozniej karku, szyi. A ona w ogóle nie protestowała. Stała jak zamurowana, nogi robiły jej się coraz bardziej miękkie, skóra spocona i mimo, że czuła, iż źle robi, nie umiała powiedzieć "NIE" .
Dotykał jej piersi, tak jakby robił to od dawna. Nie czuł wstydu, zahamowań. Zdjął z niej sukienkę i rozpiął biustonosz i wtedy ona otrzeźwiała. Zabrała szybko swoje rzeczy i uciekła do toalety. Siedziała tam i zastanawiała się nad tym, co robi. I pamięta do dziś myśl, która popchnęła ją do zrobienia jeszcze większej głupoty "lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż że się tego nie zrobiło". Gdy wyszła z toalety on nadal był w biurze. Czekał na nią. Ona poszła do archiwum jeszcze raz, tym razem sama. Przyniosła mu dokumenty. On zaproponował, że odwiezie ją do domu. Zgodziła się. Zgodziła się też, umówić się z nim na wieczór.
Wieczorem przyjechał po nią i zabrał ją pod las, na piękną łąkę. Gdy wyszli z samochodu było ciemno, a niebo było pełne gwiazd. Chyba nigdy nie widziała takiego nieba. Była jak dziecko, które pierwszy raz widzi rozgwieżdżone niebo.
Kochali się w jego samochodzie, bez zabezpieczenia, bez zastanowienia się jakie mogą być dalsze konsekwencje, bez myślenia o czymkolwiek.
Fajerwerków nie było i nie był to też jeden z najlepszych stosunków jakie kiedykolwiek przeżyła, ale na pewno w takie miejsce nikt jej nigdy wcześniej nie zabrał.
To imponowało jej najbardziej. Jej narzeczony niestety nie był romantykiem.
Mimo, że sex nie był udany, ciągnęła tą farsę dalej.
Zabrał ją raz do hotelu. Było wino, wspólna kąpiel i wspólna noc. Sex nie był udany ale było miło. Powoli zakochiwała się w nim.
Było jej dobrze.
Obsypywana komplementami kwitła i stawała się coraz odważniejsza w relacjach z kochankiem i w kłamstwach, jakie sprzedawała narzyczonemu dzwoniącemu z wyjazdu służbowego.
Kochała ich obu, za co innego i każdego inną miłością.
Byli raz też na łące w ciągu dnia. Z dala id miasta. Był koc i słonko i wtedy raz się udało zdobyć szczyt rozkoszy. I wtedy nadszedł dzień, gdy powiedziała sobie i jemu, że nie może dalej tego ciągnąć.
Doszła do wniosku, że nikt nie jest lepszy w łóżku od jej narzyczonego i z nikim wczesniej, nie było jej tak dobrze. A ciepłe słowa, które mówił jej kochanek mogą przeminąć i zostałby jej tylko kiepski sex.
Tego dnia zakończyła ten "związek" definytywnie i mimo, że próbował jeszcze swoich czułych sztuczek, odmawiała mu.
Nigdy jednak nie powiedziała o tym narzeczonemu. Po ślubie codziennie miała wurzuty sumienia i codziennie chciała móc cofnąć czas.
Podczas przysiegi małżeńskiej w kościele nie miała odwagi spojrzeć mężowi w oczy. Tak naprawdę nie wie czy kiedykolwiek po tych zdarzeniach spojrzała mu w oczy tak szczerze, naprawdę. Zawsze ucieka wzrokiem, bo czuje wstyd.
Właśnie teraz mija 10 lat od tych wydarzeń.
Wie, że popełniła błąd, wie że źle zrobiła ale nie może o tym zapomnieć.
Nie wybaczyła sobie tego przez tyle lat.
Kto choć raz szalenie zakochał się będąc w związku z kimś innym, pewnie zrozumie mechanizm działania tej kobiety.

Napisałam Wam te historię po to, by ustrzec Was przed popełnieniem takiego błędu w Waszym życiu.
Może komuś tym pomogę.

https://www.kobieta.pl/artykul/mikrozdrada-co-to-jest-zdrada

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz