Tym, którzy jeszcze nie wiedzą oznajmiam, że od poniedziałku Matka Wariatka rozpoczęła pracę, a dokładnie staż w przedszkolu.
Trzy dni zleciały mi szybko, miło i przyjemnie.
Zajmowałam się zabawami z dziećmi, wycieraniem smarków, pocieszaniem rozpaczających dzieci, nauką piosenek przedszkolnych i zabaw (które dzieci przez 2 tygodnie września się nauczyły) nauką imion dzieciaczków, głaskaniem, przytulaniem, usypianiem bądź próbą usypiania, pomaganiem w rozkładaniu talerzy, leżaczków, śpiworków i pościelek, asystowaniem dzieciom w myciu i wycieraniu rączek, składaniem zabawek, pomaganiem dzieciaczkom w rozbieraniu i ubieraniu się, składaniem leżaków i pościelek, wycieraniem kurzy i odrysowywaniem obrazków do kolorowania z malowanek, mówieniem po stokroć, że mama bądź tata zaraz przyjdą lub że już idą, albo że są w pracy, w domu, tudzież na zakupach.
Przy tylu zajęciach dzień leciał mi tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy minęło 8h mojej pracy.
Trzy dni zleciały mi szybko, miło i przyjemnie.
Zajmowałam się zabawami z dziećmi, wycieraniem smarków, pocieszaniem rozpaczających dzieci, nauką piosenek przedszkolnych i zabaw (które dzieci przez 2 tygodnie września się nauczyły) nauką imion dzieciaczków, głaskaniem, przytulaniem, usypianiem bądź próbą usypiania, pomaganiem w rozkładaniu talerzy, leżaczków, śpiworków i pościelek, asystowaniem dzieciom w myciu i wycieraniu rączek, składaniem zabawek, pomaganiem dzieciaczkom w rozbieraniu i ubieraniu się, składaniem leżaków i pościelek, wycieraniem kurzy i odrysowywaniem obrazków do kolorowania z malowanek, mówieniem po stokroć, że mama bądź tata zaraz przyjdą lub że już idą, albo że są w pracy, w domu, tudzież na zakupach.
Przy tylu zajęciach dzień leciał mi tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy minęło 8h mojej pracy.
W czwartek natomiast nastąpił przełom, gdyż przyszedł chłopczyk, którym muszę się zajmować.
Wiedziałam, że jest to dziecko z autyzmem ale nigdy nie miałam styczności z osoba chorą na tą chorobę.
Byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam robić, jak się nim zajmować. On biegał po sali tam i z powrotem a ja za nim. Nie wiem ile zrobilam przez dzień km ale bylam bardzo zmęczona fizycznie i psychicznie.
Największe schody pojawiły się gdy zaczelysmy z kolezanka rozkladac lezaczki do spania. W ogole nie chciał zostac w sali. Chciał za wszelką cenę iść do domu.
Dostałam pozwolenie żeby zabrać go do osobnej sali ale nie chciał się ze mną bawić.
Płakał, krzyczał i rzucał się po podłodze. Gdy chciałam go podnieść kopnął mnie w szyję. Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęłam się zastanawiać "co ja tu kurna robię"?
W końcu zadzwonili po jego babcię, żeby go zabrała.
Gdy wróciłam do sali do "moich trzylatków", to emocje mi puściły i się rozpłakałam.
Płakałam tego dnia jeszcze kilka razy i gdy wracałam do domu miałam poczucie, że dałam dupy w tej pracy, że ja nic nie potrafie i że do niczego się nie nadaję.
Panie, które ze mną pracują zapewniały mnie, że zrobiłam wszystko, co mogłam, ale moje samopoczucie w ogóle się nie poprawiło.
Wiedziałam, że jest to dziecko z autyzmem ale nigdy nie miałam styczności z osoba chorą na tą chorobę.
Byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam robić, jak się nim zajmować. On biegał po sali tam i z powrotem a ja za nim. Nie wiem ile zrobilam przez dzień km ale bylam bardzo zmęczona fizycznie i psychicznie.
Największe schody pojawiły się gdy zaczelysmy z kolezanka rozkladac lezaczki do spania. W ogole nie chciał zostac w sali. Chciał za wszelką cenę iść do domu.
Dostałam pozwolenie żeby zabrać go do osobnej sali ale nie chciał się ze mną bawić.
Płakał, krzyczał i rzucał się po podłodze. Gdy chciałam go podnieść kopnął mnie w szyję. Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęłam się zastanawiać "co ja tu kurna robię"?
W końcu zadzwonili po jego babcię, żeby go zabrała.
Gdy wróciłam do sali do "moich trzylatków", to emocje mi puściły i się rozpłakałam.
Płakałam tego dnia jeszcze kilka razy i gdy wracałam do domu miałam poczucie, że dałam dupy w tej pracy, że ja nic nie potrafie i że do niczego się nie nadaję.
Panie, które ze mną pracują zapewniały mnie, że zrobiłam wszystko, co mogłam, ale moje samopoczucie w ogóle się nie poprawiło.
I tak, dotrwałam jakoś do bardzo wyczekiwanego piątunia.
Szczerze, to trochę się obawiałam tego dnia...
Zupełnie niepotrzebnie.
Mój podopieczny chwilę się bawił, później udało mi się go nakarmic i dwukrotnie przebrać mu pieluszkę. Spać niestety nie chciał więc zabrałam go na plac zabaw. Ponad godzinę bawił się w piaskownicy, kilka razy pozjeżdżał na zjeżdżalni i przed 13 przyszła po niego babcia.
Później wróciłam do swojej grupy i do końca pracy czas już popędził jak szalony.
Szczerze, to trochę się obawiałam tego dnia...
Zupełnie niepotrzebnie.
Mój podopieczny chwilę się bawił, później udało mi się go nakarmic i dwukrotnie przebrać mu pieluszkę. Spać niestety nie chciał więc zabrałam go na plac zabaw. Ponad godzinę bawił się w piaskownicy, kilka razy pozjeżdżał na zjeżdżalni i przed 13 przyszła po niego babcia.
Później wróciłam do swojej grupy i do końca pracy czas już popędził jak szalony.
Tak minął pierwszy tydzień mojego stażu. Zasłużyłam sobie na weeked!
Może jakoś ogarnę tą pracę i dam radę.
Zobaczymy....
http://memy.pl/mem_614910_piatek_piateczek
Zobaczymy....
















